->
 



 Aktualności


 Autobiografia


 Powieści


 Poezje


 Filmy


 Seippowie


 Humidor


 Wywiad


 Kontakt






      GWIEZDNE WOJNY SĄ WŚRÓD NAS

      Razem z Jadwigą Bogusławską zostaliśmy zaproszeni na spotkanie-dyskusję o naszej książce Ostatnia miłość. Romans pornograficzny dla młodzieży i rodziców. Było ciekawie, Jadwiga szybko wyprowadziła dysputę z piaskownicy „Czy to prawda?” na poligon postrzegania kobiety w społeczeństwie, gdzie religia, tradycja i kultura wciąż nadają jej podrzędną, służalczą rolę.

      Miałem chwilę oddechu kiedy współautorka książki zdobywała publikę opowiadaniem jak to w XIX-wiecznej Irlandii picie herbaty zostało kobietom zabronione, bo jeżeli kobiety miały na to czas, to znaczy że zaniedbywały mężów. Od herbaty stawały się zuchwałe i trudniej było je „poskromić”. Mężczyźni uznali, że herbata powoduje u kobiet niemoralne tęsknoty, a nawet poglądy rewolucyjne!

      Zastrzygłem uszami kiedy ktoś broniący tradycyjnych wartości przed naszą „pornografią” zacytował Romana Dmowskiego z karteczki w ręce: „wstyd kobiecy to wielka zdobycz naszej cywilizacji, tak samo, jak poczucie honoru u mężczyzn”.
      – Gdzie pani to przeczytała? – zapytałem.
      – No… On tak powiedział.
      – Nie, proszę pani. Roman Dmowski napisał to w swojej powieści Dziedzictwo. A zna pani następne zdanie tej myśli?
      – Nie.
      – Proszę bardzo, cytuję: „Tego nie znają Żydzi; oni są niehonorowi i ich kobiety bezwstydne. I to jest ich wielkie zwycięstwo, że dziś pod ich wpływem u nas jedno i drugie zanika”. To pani powinna się wstydzić!

      Nastąpiła rutynowa dla polskiej rzeczywistości wymiana ciosów, ale w końcu jeżeli ktoś się już pofatygował nas obejrzeć – ona 20 lat, on 60! – to nie po to, żeby nas linczować. I wszystko skończyłoby się na życzliwych pożegnaniach, gdybym nagle kątem oka nie zauważył leżącej na stoliku wśród innych książki pod tytułem Indultowi tradycjonaliści katoliccy w Warszawie. Kiedy trafiam na słowo, którego nigdy w życiu nie słyszałem, czuję się osobiście dotknięty. Po prostu w moim wieku nie lubię jak młodzież się cieszy: la la la la la, nie wiesz wszystkiego! No i zaczęło się.

      Okazało się, że obok naszego uniwersum rozrasta się zupełnie inny, równoległy świat, o istnieniu którego nie miałem zielonego pojęcia. I toczą się tam wojny Republiki z Konfederacją, Separatystów z Vongami, Jedi z Sithami, wszystkie niedostępne naszym zmysłom postrzegania. Strony konfliktów się zmieniają, ugrupowania rozdrabniają, a na to potrzeba słów, słów, słów! Większość z nas słyszała zapewne o lefebrystach, ale to już historia. Teraz są indultyści, lasandryści, rubrycyści tradycjonalizujący i nietradycjonalizujący, a po jednym z dekretów Benedykta XVI zawiązali się natychmiast summoropontyfikowcy. Rekordzistą tych gwiezdnych wojen jest niejaki Guerard des Lauriers, który z indultysty stał się sedewakantystą, aby stwierdzić, że to dla niego za mało, i zostać sedeprywacjonistą!

      A z kim oni tak walczą? Kto jest tu Palpatinem? Komunistą? Złem Wcielonym? Kto jest ANTYCHRYSTEM „z nas, lecz nie z nas”? Kto „uprawia soborową błazenadę i jest chodzącą kpiną z papiestwa”? Komu „Wolna Polska” chciałaby wytoczyć proces kanoniczny? O kim „Fakt” napisał, że chce chrzcić kosmitów? Tak, moi drodzy. Zgadliście. No, ale sam się prosił. Posłuchajcie go tylko:

      „Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać?”.

      „Boli mnie, kiedy widzę księdza albo zakonnicę w najnowszym modelu samochodu”.

      „W miejscach, gdzie podejmuje się ważne decyzje, konieczny jest kobiecy geniusz”.

      „Katolicy nie muszą być jak króliki. Najważniejsza jest odpowiedzialność rodziców, a nie dążenie do modelu wielodzietnej rodziny”.

      Kiedy w książce Ostatnia miłość. Romans pornograficzny dla młodzieży i rodziców pisałem jak to Jaśnie Pan Artysta modli się o „papieża, który chciałby pojednać nas z islamem, bo politykom koncerny zbrojeniowe nigdy na to nie pozwolą” – akurat Benedykt XVI zrzekł się urzędu. Dzisiaj czytam o „efekcie Franciszka” który sprawia, że do Kościoła wracają ci, którzy dawno od niego odeszli. Że jest najpopularniejszym przywódcą na świecie nie tylko wśród chrześcijan. Ale też „nigdy rozdźwięk między poparciem dla papieża i Kościoła nie był tak duży”. Bo prawie dwukrotnie więcej katolików ufa Franciszkowi niż kościelnym hierarchom w Maybachach.

      Żartuję ze swojej wojującej współautorki: zobaczysz, Dobry Łotrze, i twoje zatwardziałe serce Franciszek skruszy pewnego dnia.



 Powrót do góry



Uważaj, gdy ścigasz diabła.   Bo możesz znaleźć go w sobie.