->
 



 Aktualności


 Autobiografia


 Powieści


 Poezje


 Filmy


 Seippowie


 Humidor


 Wywiad


 Kontakt





Ostatnio nasz kraj doświadczają tragedie powodowane przez pijanych morderców w 2-tonowych stalowych zbrojach, których producenci zamawiają artykuły, że nie jest tak źle, że statystyki mówią co innego, ginie nas coraz mniej, że nie można łączyć wypicia 200 ml wódki ze śmiercią 6 osób w jednym błędzie kierowcy. Jestem zawodowym pijakiem, wróć: pisarzem, czasami też kierowcą, więc kogo, jak nie mnie, młodzież zasypała pytaniami: czy kiedykolwiek da się w Polsce coś na to poradzić?

Nie wiem, czy był to akurat mój dobry czy zły dzień, że wpadłem na pomysł: oślepiać. Zgadzam się z poglądem, że zabijanie sprawców w odwecie byłoby bez sensu, ale oślepienie załatwia sprawę – delikwent nie zabije już nikogo. A ponieważ piję z inteligentną i kulturalną młodzieżą, natychmiast wspomnieliśmy wybitny umysł Andrzeja Dobosza, który w filmie „Rejs” przekonywał Stanisława Tyma, że za tupotanie po pokładzie kary śmierci nie da się wyegzekwować (piękna scena). W ferworze dyskusji padł też argument: Unia na to nie pozwoli. Otarłem łzę, bo dla mnie młodzież przekrzykująca się w moim domu, że Unia – że pokój na świecie – że wielki Tusk – że wspólnotyzm (komunitaryzm) – to dowód na to, że wbrew obiegowej opinii nie wszystko w życiu przepiłem.

Nikt nie protestował przeciw moim tezom, że gdyby nie Unia, już dawno rżnęlibyśmy się według instrukcji niezaspokojonych wielbicieli żołnierzy wyklętych, (podkreślam: instrukcji dzisiejszych wielbicieli, nie ówczesnych Bohaterów). Nagle ktoś zażartował, że skończą się moje wędzone rybki pod wódeczkę, bo już niedługo Unia każe mi umorusać moje „dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu” w śmierdzącej bejcy udającej wędzenie, ponieważ uznała, że te rzygi są zdrowsze od dymu z drewna czereśniowego, którym od lat raczę przyjaciół.

Wódeczkę pod wędzone rybki wypiliśmy, młodzież rozjechała się, ja odespałem złość – ale niesmak pozostał. No bo nie po to razem z Janem Pawłem II, Lechem Wałęsą, czy Zbigniewem Bujakiem poświęciłem swoją wątrobę dla przyszłych pokoleń, żeby teraz jakiś belgijski urzędas (francuski? niemiecki? polski? etc.) kombinował jak nas od Unii oderwać. Może jest w planach jakieś europejskie głosowanie i trzeba zniechęcić sfrustrowanych Polaków? Nie wiem i trudno będzie się tego dowiedzieć, ale.

Pamiętacie unijne ogórki i banany? Człowieku! Szedłem sobie rano na targ po ziemniaki i potem musiałem stawiać całe skrzynki Wyborowej, żeby się pogodzić z sąsiadami, a miejscowe córki wykupywały w aptekach wszystkie plastry i inne opatrunki. I teraz znowu?

Otóż proszę Państwa. Nie ma czegoś takiego jak UNIA. Jest jakiś konkretny idiota, który z sobie tylko znanych powodów – głupota, korupcja, brak seksu, nadużycie alkoholu – wymyślił taką NIEPRAWDĘ, że dym do wędzenia trzeba zapisać w konstytucji, obok praw człowieka i pokoju na świecie. Ja w ogóle stawiam flaszkę na dzień dobry, że to tylko plota i nic takiego w niczyjej głowie nie powstało, ale.

To trzeba sprawdzić. Żeby się znowu coś nie wydarzyło za naszymi plecami. A my w zwykły czwartek, choćby za rok, dowiemy się nagle z Wiadomości, że przepis wchodzi w życie. Wyślijcie mnie. Znajdę źródło plotki. Osobę. Naświetlę. Nagłośnię. Ośmieszę. Referencje?

Zapytajcie moich przyjaciół czy na starość zamieniłbym dym do wędzenia na jebaną bejcę, nawet za milion dolarów. Po pierwsze nie zdążyłbym już go przepić, a miliona i tak mi nikt nie zaproponuje, bo – bez obrazy – nawet nie wiecie, jak tani są politycy.



 Powrót do góry



Uważaj, gdy ścigasz diabła.   Bo możesz znaleźć go w sobie.