->
 



 Aktualności


 Autobiografia


 Powieści


 Poezje


 Filmy


 Seippowie


 Humidor


 Wywiad


 Kontakt





57 Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień” albo czulent z żółtym serem

Jestem nieuleczalnym wielbicielem prozy Izaaka Bashevisa Singera, jakkolwiek mam kolegów, którzy na widok jego książek dowcipkują: „czuję czosnek!”. Oczywiście są to tylko starcze facecje – 90% młodych Polaków czosnek kojarzy raczej z egzotycznymi potrawami serwowanymi dzień i noc w każdym mieście, a nie z wyznawcami najokrutniejszego Boga w historii wszystkich religii monoteistycznych.

Co parę tygodni odstawiam wódkę, układam sobie stos książek obok łóżka i lecę po całości –Borgesa, Singera, Conrada, Piaseckiego. Takie Spa w moim wydaniu. Wstaję lepszy, mądrzejszy, biorę prysznic i znowu mogę patrzeć ludziom prosto w oczy. Mam też opinię dobrego kucharza. Protestuję, migam się, ale kiedy w zeszłym roku kilkoro znajomych z dalekich krajów przyjechało posłuchać ze mną koncertów Warszawskiej Jesieni akurat czytałem Singera i postanowiłem zrobić im niespodziankę: szabasowy czulent. Po to nam Bozia dała googla, żebyśmy z niego korzystali.

Nigdy wcześniej czulentu ani nie jadłem, ani tym bardziej nie gotowałem. Ale c h c i a ł o mi się i w nagrodę otrzymałem nawet łzy wzruszenia – „ja się wcale nie chwalę, ja, po prostu, niestety, mam talent”. Minął rok, znowu mamy wrzesień, Warszawska Jesień za pasem i tak, ot, wysłałem kilka maili, czy by ktoś się znowu do mnie nie wybrał. Najogólniej rzecz biorąc wszyscy odpowiedzieli mi jednym krótkim słowem: spi*****aj, Jurek, ale jestem na to za stary, za bogaty, za chory.

Szok, horror! O co chodzi?! Światowy festiwal! Największy, najwspanialszy! Od słowa do słowa, wyjaśniło się. Myślicie, że zapamiętali piękne koncerty? Nie. Zapamiętali jedynie, że co wieczór jakiś cieć ganiał ich do bankomatu. Bo bilety na Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień” można kupować tylko za gotówkę. „Jestem Polakiem, mam na to papier, i cały kodeks zachowań” więc nie zwróciłem na to uwagi. Ale jak miałem się teraz bronić, jeżeli sam Festiwal uważa się za Międzynarodowy i Współczesny? Odkąd w Polsce są karty zbliżeniowe i mogę zapłacić kartą nawet za bilet tramwajowy nie zauważyłem, że w moim ulubionym warszawskim narożniku historia zatoczyła koło: mimo kosmicznych technologii na scenach koncertowych bilety na Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej wciąż można kupować tylko za gotówkę, z rączki do rączki.

Oczywiście próbowałem ratować Godność Narodu Polskiego i dostałem za swoje: musiałem dawać przykłady, za co jeszcze dzisiaj, oprócz Warszawskiej Jesieni, nie da się zapłacić kartą. Wiłem się jak piskorz, ale w końcu potwierdziłem: już tylko ulicznym prostytutkom trzeba płacić gotówką, bo w klubach można kartą. Aha, menelom pod sklepami i na parkingach. Dilerom narkotyków też płaci się tylko gotówką, wiadomo. No i za bilety na Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”.

Panie Dyrektorze Światowego Festiwalu! Dlaczego zamiast pamiętać światową muzykę, moi światowi przyjaciele pamiętają tylko ganianie po nocy za bankomatami? Pytałem księgową, o co może chodzić. Wie Pan jakiej udzieliła mi odpowiedzi? Że komuś się nie chce. Że nie ma innego wytłumaczenia ponad to, że komuś nie chce się z tym pi*dzić.

Jakie to swojskie, polskie, patriotyczne. Tak jak jeden z internetowych przepisów na czulent: „zapiekać z żółtym serem do zbrązowienia”.



 Powrót do góry



Uważaj, gdy ścigasz diabła.   Bo możesz znaleźć go w sobie.